Kiedy nie ma się absolutnie czasu na to, co się tak bardzo lubi robić. Aż się wtedy żyć nie chce, bo ciągle tylko obowiązki, obowiązki, a rower się kurzy i powietrze z opon tylko schodzi.
Piękna pogoda. Piękna słońce. Stokrotki kwitną! A nad Odrą slalom gigant między niedzielnymi rowerzystami, którzy tłumnie wylegli na dwór napawać się wiosennym słońcem i ciepłem. ;)
Cóż mogę napisać... Jechałam jak stara baba bez nogi. Zero kondycji chociaż w lutym i marcu trochę biegałam. Nawet w poniedziałek biegałam. Kiedy ruszyłam spod domu, to myślałam, że oszaleję z radości, a jak kawałek przejechałam, to myślałam, że oszaleję, ale z tego powodu, że płuca paliły żywym ogniem, a serce stwierdziło, że jeśli nie zwolnię, to zaraz zrobi sobie zawał. ;)
...się biegało po takim świeżym śniegu. Ponadto na chodnikach jest totalna chlapa, więc zdołałam sobie kompletnie zmoczyć buty. Mimo trochę ekstremalnych warunków biegało się bardzo przyjemnie. :)
Nigdy wcześniej nie podejrzewałam, że bieganie po śniegu przy temperaturze oscylującej w okolicach 0 stopni Celsjusza może być takie przyjemne. Własnie buzuje endorfinami i mam ochotę skakać z radości. :) W głowie się babie na stare lata przewraca. :)
Jeszcze tylko sprawdzę jak się biega w minusowej temperaturze.
Bieganie po raz drugi w tym roku. Jestem tak nabuzowana, "naćpana" energią, że aż nie wiem w jaki sposób dać jej upust.
Teraz wytłumaczę dlaczego mnie nie było tyle czasu. Otóż w listopadzie zaczęłam nowe studia i trzeba było gonić w piętkę z materiałem, bo semestr był miesiąc krótszy, zaś zajęcie odbywały się tydzień w tydzień. Zaraz zacznę (mam nadzieję) nową pracę i, doprawdy, nie wiem jak wszystko pogodzę ze sobą. Będę musiała się bardzo zorganizować, żeby to całe swoje życie ogarnąć i jeszcze na rowerze jeździć. :) Ale dla pasji zawsze znajdzie się miejsce więc i mój rower nie będzie płakał za mną, ani za moim wielce (wielkim) szanownym tyłkiem.
Od listopada udało mi się zgubić 6 kg balastu i teraz znacznie lepiej się biega, aczkolwiek dzisiaj to za szybko po śniadaniu wyszłam i przez pół trasy miałam okropną kolkę. Nie dałam się jednak i dzielnie dobiegłam do mety. :)
Pozdrawiam serdecznie wszystkich zaglądających do mnie. :) Po sesji i ja Was odwiedzę! :)